Za każdym razem, kiedy wypowiadamy się o tajemnicy Trójcy, jesteśmy jednocześnie świadomi naszych ograniczeń. Wiemy, że nasze poznanie Boga jest ograniczone, ograniczeniom podlega również nasz język, którym mówimy o Bogu. Gdy wskazujemy na podobieństwo między Stwórcą i stworzeniem, to zawsze jeszcze większe istnieje miedzy nimi niepodobieństwo.
Tę niewystarczalność ludzkiego języka w wyrażaniu tajemnicy Trójcy ilustruje dobrze znany starożytny sen. Święty Augustyn, biskup Hippony w Afryce (+ 430) – w czasie pisania traktatu o Trójcy Świętej – miał sen. W czasie snu przechadzał się nad brzegiem morza, gdzie zobaczył chłopca, który za wszelką cenę próbował małą muszelką przelać całą wodę z morza do wykopanego przez siebie dołka. Po przebudzeniu się Augustyn zrozumiał, że ów sen traktował o nim samym i o dziele, które właśnie pisał. Zrozumiał, że niezgłębiona i bezkresna tajemnica Boga przypomina morze, natomiast teologia jest tylko muszelką. Ludzkie możliwości poznania nieskończonego Boga są tylko maleńką muszelką wobec nieskończonego oceanu Bożej tajemnicy.
A jednak – mimo tej bezkresnej prawdy – musimy szukać jakiegoś porównania, które ułatwiłoby nam jej zrozumienie. Takie porównanie podsunął nam sam św. Augustyn, który powiedział: Chociaż źródło, rzeka i kropla wody są trzema różnymi rzeczami, to jednak woda w nich jest jedna. Chociaż każda z Osób Boskich działa na swój własny sposób – Ojcu przypisujemy dzieło stworzenia, Synowi – dzieło odkupienia, a Duchowi – dzieło uświęcenia, to jednak w każdej z tych osób działa jedna i ta sama najczystsza, nieskończona i wieczna miłość.